Każdy z nas słyszał zapewne choć raz, że w literaturze wszystko już zostało wymyślone, a współcześni pisarze przetwarzają tylko istniejące wątki. To stwierdzenie może być bardzo nieprawdziwe… albo bardzo prawdziwe, zależnie od tego, jak na nie spojrzymy. Istnieje bowiem teoria, w myśl której wszystkie opowieści w historii ludzkości to części jednej wielkiej makroopowieści – baśni nad baśniami.
Jej bohaterowie noszą coraz to nowe imiona i działają w różnych czasach, ale sens pozostaje ten sam: oto zwykły obywatel dowolnego miejsca na Ziemi otrzymuje powołanie od Wyższej Siły, by dokonać Wielkiego Czynu. Po drodze przyjdzie mu zmierzyć się z kilkoma (zazwyczaj trzema – to magiczna liczba) próbami, a po wykonaniu zadania wróci do domu odmieniony… lub nie wróci wcale.
Ten schemat to tak zwana Podróż Bohatera. Żyjący w XX wieku specjalista od wierzeń różnych ludów, Joseph Campbell, odkrył, że większość mitycznych opowieści da się sprowadzić do tego właśnie schematu. A co z baśniami? Baśnie często opierają się na mitach i na społecznym pragnieniu przywrócenia sprawiedliwości. Na długo przed tym, jak zostały spisane, baśnie były przekazywane z ust do ust, opowiadane przy ognisku w zimowy wieczór albo w letnim skwarze, podczas przerwy w pracy na polu. Ich szczegóły się zmieniały, każdy z opowiadaczy dodawał coś od siebie, czasem w pamięci zacierały się niektóre motywy, ale sens pozostawał ten sam – dobro zawsze zwyciężało, zło musiało obejść się smakiem. Ludzie wiedzieli, że życie tak nie działa, że jest niesprawiedliwe, więc opowiadali sobie historie o czasach dawno dawno temu, kiedy świat był miejscem dobrym i sprawiedliwym.
Baśnie braci Grimm czy Charlesa Perraulta to te same historie ludowe, tylko spisane, żeby utrwalić je dla potomnych. Zawierają one ludowe wierzenia i oczekiwania, i zestaw tych samych typów bohaterów, takich jak piękna księżniczka, dzielny rycerz (zazwyczaj najmłodszy z trzech synów) czy magiczne zwierzę, które pomaga bohaterowi wykonać zadania stawiane przez Tego Złego. Badacze folkloru, czyli twórczości ludowej, odkryli jeszcze jedną ciekawą rzecz: otóż niezależnie od tego, jaki naród badali, w każdym z nich ludzie opowiadali sobie takie same bajki. Nawet jeżeli zmieniały się takie szczegóły jak wygląd bohaterów, otoczenie (współgrające przecież z tym, co opowiadający znali na co dzień) i tak dalej, wątki pozostawały te same. Odległe od siebie kultury, które nie mogły się spotkać w czasach przed powstaniem pisma, znały te same historie!
Jak to możliwe? Dwudziestowieczny psycholog, Carl Gustav Jung, wyjaśniał ten fakt istnieniem archetypu, czyli pierwotnego wzorca czegoś, wspólnego wszystkim ludziom na Ziemi. Takim archetypem jest na przykład matka albo dom. Kogo byście nie zapytali, ideał matki czy ideał domu na każdej szerokości geograficznej kojarzy się z tymi samymi wartościami. Ta sama zasada działa w przypadku baśniowych wątków. Niektórzy twierdzą, że baśniowi bohaterowie odpowiadają konkretnym częściom ludzkiej duszy. Takiego zdania był Bruno Bettelheim, autor najbardziej znanego psychologicznego opracowania teorii baśni – dwutomowego wydania Cudowne i pożyteczne. Z kolei polskie psycholożki, Katarzyna Miller i Tatiana Cichocka, połączyły teorię baśni z teoriami feministycznymi i w tym kontekście omawiają je w książce Bajki rozebrane.
Ludowe historie, chociaż doskonale je znamy i wiemy, jak się kończą, są wciąż i wciąż wykorzystywane przez pisarzy i reżyserów, by tworzyć na ich schemacie nowe dzieła. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że specjalista od pisania scenariuszy, Christopher Vogler, napisał książkę Podróż autora, która jest poradnikiem zastosowania Podróży Bohatera Campbella w pisaniu fabuł filmowych – i niemal oficjalnym podręcznikiem tej sztuki w studiu Disneya. Nie tylko znana wytwórnia jednak zajmuje się retellingami, to znacznie bardziej powszechne zjawisko.
Czym zatem jest wspomniany w tytule retelling? Najkrócej rzecz ujmując, opiera się on na ponownym opowiedzeniu znanej baśni z innego, nieoczekiwanego punktu widzenia lub z uwypukleniem oryginalnie marginalnych motywów. Jest to zatem i opowiedzenie historii Królewny Śnieżki z perspektywy krasnoludków, i przetworzenie tej samej baśni w taki sposób, by główną bohaterką stała się zła królowa, i wszelkie „nowe szaty Kopciuszka”, czyli uboga i pogardzana przez przyszywaną rodzinę tancerka/uczennica/zwykła dziewczyna z Nowego Jorku, która poznaje przystojnego tancerza/syna bogatego ojca/najpopularniejszego chłopaka w szkole i z brzydkiego kaczątka zmienia się w pięknego łabędzia. Retellingiem nie jest natomiast tekst, w którym autor plecie tło z różnych baśni i używa pojedynczych wątków bądź motywów do wzbogacenia niezwiązanej z baśniami fabuły. Nie będzie nim zatem powieść Pawła Majki Pokój światów ani trylogia Anny Karnickiej Paradoks marionetki, choć oboje autorzy obficie czerpią z baśni i zaprzęgają je do swoich historii. Zresztą, po oba wspomniane dzieła warto sięgnąć, ale to już tak, na marginesie.
Tyle teorii. Wiecie już, skąd ta popularność baśni, co oznaczają w psychologii i czym jest retelling. A skąd jego wielka rola w naszej kulturze? Żyjemy w takich czasach, że naprawdę trudno znaleźć coś nowego i jeszcze zarobić na tym pieniądze, a sukces komercyjny to podstawa działania i wytwórni filmowych, i wydawnictw – inaczej nie miałyby funduszy na kolejne dzieła. W zalewie nowych baśniowych opowieści coraz trudniej jednak znaleźć coś, co faktycznie byłoby warte uwagi. Dlatego skoro już poteoretyzowałam, chciałabym też opowiedzieć o moich dwóch ulubionych literackich retellingach.
Pierwszy z nich to całkiem nieźle znana w Polsce Saga Księżycowa Marissy Meyer, wydana niedawno na nowo przez wydawnictwo Papierowy Księżyc w tłumaczeniu Magdaleny Grajcar. W czterotomowym cyklu autorka łączy baśniowe wątki z popularnymi gatunkami fantastyki, przede wszystkim cyberpunkiem i space operą. W futurystycznym świecie rozgrywa się historia Cinder, ubogiej mechaniczki, której talent i szczęście pewnego dnia odmieniają losy całego królestwa. Główna bohaterka jest cyborgiem – w dzieciństwie ledwie przeżyła wypadek, który sprawił, że część jej ciała musiała zostać zastąpiona sztucznymi mechanizmami. W świecie, w którym żyje Cinder, cyborgi uważane są za podludzi, gorszą rasę, która nadaje się tylko do tego, by służyć Prawdziwym Ludziom. Tak uważa też macocha Cinder i jedna z jej sióstr. Ta druga jest milsza… przynajmniej do momentu, gdy zapada na ciężką chorobę, przed którą nie ma ratunku. Jednocześnie główna bohaterka przypadkiem poznaje księcia, który wpada do jej warsztatu z prośbą o naprawienie swojego androida. Tak zaczyna się pasjonująca tetralogia, pełna zwrotów akcji i nawiązań do znacznie większej puli baśni niż tylko Kopciuszek.
Marissa Meyer w każdej książce cyklu opiera się na innej baśniowej historii, lecz wszystkie one łączą się w większą fabułę z ratowaniem świata, pościgami, kosmicznymi pojazdami i byłym mistrzem sztuk walki, Wilkiem, który bardziej od swojego baśniowego imiennika przypomina Hana Solo z „Gwiezdnych Wojen”. W końcu uniwersum Star Wars to też zbiór baśni, tylko w naszym, współczesno-kosmicznym sztafażu. Autorka pozostaje zaskakująco wierna oryginalnym wątkom, jednak nadaje im zupełnie nowatorskie cechy i idealnie wpisuje je w swój własny świat, łącząc także z innymi dziełami popkultury, przede wszystkim Czarodziejką z Księżyca. Nie tylko dlatego, że w sadze Meyer Księżyc odgrywa niebanalną rolę…
Drugi z moich absolutnie ulubionych retellingów, które z czystym sumieniem polecam każdemu, osadzony jest bardziej w słowiańskiej, konkretnie: rosyjskiej, tradycji, ale polski czytelnik też się w nim odnajdzie. Mowa o powieści Cathrynn M. Valente pod tytułem Nieśmiertelny. Zainspirowana kulturą swojego męża, Rosjanina, autorka wplata wątki z rosyjskich baśni w świat Rosji tuż po upadku caratu, łącząc ponadczasowe prawdy o świecie z bolesnymi kartami historii. Osią fabuły staje się postać Marii Moriewny, baśniowej postaci wcielonej w rolę zwyczajnej petersburskiej dziewczyny, która pewnego dnia odkrywa istniejący tuż obok fantastyczny świat. Jest on zaludniony ptakami zamieniającymi się w ludzi, domowikami, czyli duszkami pilnującymi domów, a także innymi niespotykanymi stworzeniami i okolicznościami. Jest tam też Kościej Nieśmiertelny, mroczny bohater, który pewnego dnia staje w drzwiach domu Marii Moriewny i oświadcza, że bierze ją za żonę. Od tej pory życie bohaterki staje się „jak w bajce” – tylko że w tym uniwersum to wcale nie oznacza „żyli długo i szczęśliwie”. Nad Kościejem ciąży bowiem baśniowa klątwa: nie tylko jest skazany na wieczne bycie tym złym, ale ma także świadomość, że któregoś dnia w jego królestwie po raz kolejny zjawi się Iwan, najmłodszy z trzech braci, i porwie kolejną żonę Kościeja z powrotem do królestwa żywych.
Valente opowiada w swojej powieści konkretną rosyjską baśń, lecz wzbogaca ją o inne folklorystyczne wątki. Jej wersja baśni o Kościeju nie musi mieć dobrego zakończenia, lecz nie jest też, w przeciwieństwie do oryginału, opowiadana z perspektywy bohaterów pozytywnych. Autorka eksploruje te wątki, których ludowa wersja nie poruszała lub które skracała do niezbędnego minimum, i konfrontuje okrutną rzeczywistość za kulisami baśniowej historii z nie mniej strasznymi i chaotycznymi czasami wojny domowej, która doprowadziła do powstania Związku Radzieckiego.
Wybrałam dwa retellingi, które moim zdaniem są świeże i wnoszą coś do baśniowych wątków, sprawnie łącząc je z określonym gatunkiem fantastyki lub tłem historycznym, ale to tylko moja subiektywna opinia. Zachęcam do własnych poszukiwań i koniecznie dajcie znać, jakie są wasze ulubione retellingi i dlaczego.