Czy warto czytać Sagę Księżycową? Pff, pytanie. Oczywiście że tak, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich takie krótkie zachęcenie przekona. Cóż, w końcu, po latach, doczekaliśmy się wydania Winter, a tym samym zakończenia wspaniałej serii, z którą przygodę rozpoczęłam wiele, wiele lat temu. Przygotowałam dla was pięć punktów, w których przedstawię wam 5 argumentów (oczywiście, że to nie wszystkie, ale najważniejsze) i mam ogromną nadzieję, że po ich lekturze, bezzwłocznie sięgniecie po Cinder.
- Świat przedstawiony – polecę trochę tzw. banałem, ale uważam, że Merissa Meyer wykonała ogrom pracy, konstruując świat, w którym żyją nasi bohaterowie. Ludzie jeszcze nie pozbierali się po III wojnie światowej, gdy na ludzkość spada epidemia tajemniczej księżycowej choroby. Cyborgi, maszyny, androidy… Zafascynowało mnie to wszystko. Autorka pokazała, że społeczeństwo podzielone jest na różne frakcje – są bogatsi i biedniejsi. W walce z chorobą wszyscy stają się sobie równi, a ludzie, którzy rządzą ziemią, zrobią wszystko, aby zdobyć antidotum. Tutaj przenosimy się na KSiężyć, który został skolonizowany. Królowa Levana jest bezwzględną dyktatorką, która, tak jak inni jej poddani, potrafi roztaczać urok, a także kontrolować ziemian. Dopiero w Winter bliżej możemy poznać społeczeństwo księżyca, w poprzednich częściach Meyer rzuca nam tylko jakieś kąski, co jeszcze bardziej intryguje.
- Bohaterowie, a raczej bohaterki. Poznajcie Cinder, Scarlett, Cress i Winter. Dziewczyny, prawie kobiety, które łączą siły w wyniku wielu splotów okoliczności. Każda z nich ma tyle samo miejsca w każdym tomie. Co ważniejsze, autorka zachowała ich odrębność. Gdy wszystkie znajduje się w tej samej scenie, bez problemu mogłam wyodrębnić każdą z nich. To trudne zadanie, Meyer się to udało. Czy mogę wybrać tę, którą lubię najbardziej? Nie! Dlaczego?, zapytacie. Cóż, każda z nich reprezentuje sobą, swoim zachowaniem i postawą, inne cechy charakteru. W każdej znajdę coś, co mnie urzekło.
- Mężczyźni, ah Ci mężczyźni – pokochałam tę serię również dlatego, że Merissa Meyer skonstruowała świetnych, męskich bohaterów. Kai, Wilk, Throne i Jacin – tego ostatniego lubię chyba najmniej, ale nadal jest postacią intrygującą swoich zachowaniem. Tak jak w przypadku dziewcząt, tak i tutaj, każdy z bohaterów jest inny, charakterny; reprezentują różne postawy, zachowania… Mogłabym się nad nimi rozpisywać i rozwodzić. Wszyscy razem tworzą fantastyczną mieszankę wybuchową.
- Rożnorodność gatunkowa. Sagę Księżycową można by było podciągnąć pod Since-ficiotn, ale ja bez problemu odnalazłam elementu romansu, powieści psychologicznej czy fantastyki. Co najważniejsze i o czym nie mogę nie wspomnieć. Cała seria Meyer jest rettelingiem, a to znaczy, że autorka inspirowała się znanymi baśniami przy tworzeniu fabuły i postaci. W „Cinder” znajdziemy nawiązania do „Kopciuszka”, w „Scarlett” to „Czerwonego Kapturka”, w „Cress” to „Roszpunki”, a w „Winter” do „Królewny Śnieżki”. Nie znajdziecie tutaj typowej kalki, bo Merissa Meyer wzięła tylko zarys, kawalączek szkieletu i obudowała go nową, fascynującą historią. Autorka wprowadziła nowe elementy, które całkowicie zmieniły bieg tych wszystkich historii.
- Wątek miłosny i akcja. W Sadze Księżycowej wiele się dzieję. Akcja goni akcję, a akcja je pogania. Posunę się do użycia kolokwializmu „jazda bez trzymanki”. Przygody, pościgi, pojedynki, porwania… Ileż niespodziewanych wypadków spada na naszych bohaterów! Cały ten pęd równoważy miłość, która kwitnie pomiędzy poszczególnymi bohaterami, ale nie wysuwa się na pierwszy plan. Tutaj wszyscy myślą o rewolucji i o zmianie (prawie wszyscy), ale gdzieś te motylki w brzuchu się pojawiają, uczucia kwitną, a nasi bohaterowie muszą wybierać. Dodam jeszcze tylko, że nie da się streścić fabuły krótko. Nie da. Próbowałam, pisałam…
Dodam jeszcze, że jeżeli chcecie czytać książki świąteczne, to ostatni tom Sagi Księżycowej to „Winter”, w tłumaczeniu na polski zima. A co jest w czasie tej najzimniejszej pory roku? Święta! Tutaj dochodzimy do wniosku, że „Winter” można podciągnąć pod kategorię książek świątecznych, ale żeby czytać ostatnią część, to najpierw należy poznać trzy poprzednie. Cóż, nie zwlekajcie, czytajcie i dołączcie do mojego funclubu Sagi Księżycowej!