Pierwszy tom kultowej paranormalnej trylogii w nowym, poprawionym wydaniu.
Mara Dyer uważa, że w jej życiu NIE MOŻE się wydarzyć nic dziwniejszego niż to, że obudziła się w szpitalu i nie ma bladego pojęcia, jak się tam znalazła. A JEDNAK MOŻE.
Czuje, że wypadek, którego zupełnie nie pamięta i w którym zginęli jej przyjaciele, a jej nic się nie stało, MUSI MIEĆ jakieś drugie dno. I RZECZYWIŚCIE MA.
NIE WIERZY, że po tym, co przeszła, może się jeszcze zakochać. MYLI SIĘ.
Mara uszła z życiem z przerażającego wypadku, do którego doszło w starym szpitalu psychiatrycznym. Straciła w nim swoją najlepszą przyjaciółkę, chłopaka i jego siostrę. Na domiar złego jej rodzina przeprowadza się do nowego stanu, by Mara mogła zacząć wszystko od nowa. Tyle że „nowy początek” szybko wypełniają halucynacje, w których dziewczyna widzi śmierć innych osób. Granica między rzeczywistością a koszmarami zaciera się. Tymczasem w szkole Mara poznaje Noaha, oszałamiająco przystojnego podrywacza. Wygląda na to, że chce pomóc Marze zrozumieć, co jest w jej życiu prawdziwe, a co jest niezwykle niebezpiecznym wytworem jej wyobraźni.
„Mara Dyer. Tajemnica” to niezwykle wciągający thriller psychologiczny – a może paranormalny? – który sprawi, że nie będziesz mogła się doczekać, by sięgnąć po kontynuację: „Mara Dyer. Przemiana”.
RECENZJA
Mara przeprowadza się ze swoją rodziną do innego miejsca, to tu będzie zaczynać swoje życie od nowa po tragicznych wydarzeniach. Dziewczyna nie pamięta, co się stało, ale wie, że stary budynek szpitala psychiatrycznego się zawalił, a przeżyła tylko ona. Jej chłopak, siostra tego chłopaka i jej przyjaciółka zginęli na miejscu. To dla Mary ogromna tragedia, która zmieni jej życie. Nastolatka miewa halucynacje, w których widzi śmierć innych osób, czy oszalała? Nowa szkoła to też nowe wyzwania i znajomości to tam poznaje chłopaka, który będzie starał się pomóc Marze w zrozumieniu tego, co się stało i jakie to niesie ze sobą konsekwencje.
Książkę miałam okazję przeczytać kilka lat temu i nie pamiętałam, o czym ona jest, ale utkwiło mi w pamięci, to jak bardzo mi się ona podobała. Powrót do książek sprzed lat jest trochę ryzykowny. Ja się zmieniłam, mój gust się zmienił i rynek wydawniczy też. Miałam pewne obawy, a co jeśli mi się nie spodoba, co jeśli jestem na nią „za stara”, ale uwaga, podobało mi się i to bardzo.
Mocną zaletą powieści jest zaangażowanie czytelnika w treść, nie trzeba przeczytać, nie wiadomo ile stron, aby się wkręcić. Intensywne wydarzenia dzieją się już na samym początku, a niewiedza Mary co tak naprawdę się wydarzyło i jej chęć poznania prawdy, prowadzi czytelnika prawie przez całą książkę. Nawet odkrycie tych strasznych wydarzeń nie kończy emocjonującej akcji, bo wtedy fabuła nabiera podwójnego tempa.
W tym wszystkim obecna jest rodzina Mary, starszy brat, który najbardziej stara się zrozumieć dziewczynę, chronić ją, ale jednocześnie dając jej swobodę nastoletniego życia. Młodszy brat, który jest bardzo kochany. Mama, która z jednej strony jest nadopiekuńcza, ale jak się później okazuje ma do tego powody i stara się poprzez lekarzy pomóc swojej córce i ojciec, który mimo sporych obowiązków w pracy jest obecny, kiedy tylko może. To pokazuje, że nastolatka nie jest ze swoim problemem sama i może bliscy nie rozumieją jej, to za wszelką cenę stają się dla niej wsparciem.
Rodzina nie rozumie Mary, bo do tego wszystkiego wchodzi aspekt paranormalny, halucynacje są zbyt wyraźne, a wszelkie przypadkowe śmierci mają, nie są do końca takie przypadkowe. Powieść przepełniona jest napięciem. Czytana wieczorem w pustym domu może przyprawić o dreszcze. W tym wszystkim pojawia się wątek romantyczny, który akurat nie jest moim ulubionym aspektem. Noah, przystojny chłopak w szkole, który tylko zdobywa dziewczyny i nagle zaczyna się interesować Marą. Mimo że ma to wyjaśnienie na końcu, to nie porywa mnie już romans, który tak się właśnie rozgrywa.
Myślę, że po przeczytaniu pierwszego tomu będziecie mieli ogromną ochotę od razu sięgnąć po kontynuację i nie dziwię się. Od razu jak skończyłam „Mara Dayer. Tajemnica” zaczęłam „Mara Dayer. Przebudzenie” i podobało mi się jeszcze bardziej.
Daria Pogodzińska