Minęły trzy miesiące, od kiedy Adam zerwał kontakt z Rosie. Słowa jego listu pożegnalnego nadal odbijają się echem w jej głowie, a serce boli tak samo, jak pierwszego dnia po rozstaniu. Rosie tęskni za głębokimi rozmowami, jakie ze sobą prowadzili, i za bliskością, jaka łączyła ich nawet wtedy, gdy w rzeczywistości dzieliły ich tysiące kilometrów.
Audycja, którą Rosie prowadzi w radiu internetowym i którą – po nieudanym wywiadzie ze Scarlet Luck – niestrudzenie próbuje wznowić, daje jej przynajmniej krótką chwilę zapomnienia. Ale właśnie wtedy, kiedy zaczyna wierzyć, że mogłaby kiedyś przeboleć stratę Adama, ten ponownie się do niej odzywa i momentalnie wszystkie uczucia, nadzieje i marzenia, które tak bardzo próbowała stłumić, wracają. Ale czy istnieje dla nich jakakolwiek szansa, skoro nadal wydaje się, że dzielą ich całe światy?
RECENZJA
W poprzednim tomie autorka złamała niejedno serce, czy w „Fragile heart” będzie w stanie je uleczyć?
Mijają trzy miesiące, odkąd Adam nagle zniknął z życia Rosie. Każdego dnia stara się ona pogodzić z tą stratą. Jednak nie jest to łatwe. Tęskni za częstymi rozmowami, za bliskością i tą niezwykłą nicią porozumienia, która ich połączyła. Jedyne co daje dziewczynie trochę przyjemności to, jej audycja, która po nieudanym wywiadzie z zespołem i odejściu najlepszej przyjaciółki, znowu zaczyna być popularna. Gdy powoli Rosie staje na nogi, nagle wraca Adam, który stara się zadośćuczynić za swojej wcześniejsze czyny. Tylko czy na to nie jest już za późno? Czy dwie tak zranione osoby mają szansę na stworzenie zdrowego związku?
Bardzo czekałam na ten tom. Poprzedni autorka tak zakończyła, że kontynuacji potrzebowałam na już, a niestety przyszło mi na nią trochę poczekać.
„Friagile heart” jest już kolejną książką autorki, którą mam przyjemność przeczytać, dlatego sięgając po ten tom, wiedziałam, że mogę spodziewać się wielu emocji i się nie zawiodłam. Ta powieść wprost kipi od różnych emocji. Tych dobrych, ale niestety przeważnie tych negatywnych.
W tej historii bardzo podoba mi się, to jak autorka opisała cały proces, jaki musi przejść człowiek do wyzdrowienia. Nie jest to tak, że ktoś pójdzie na odwyk, do jakiegoś ośrodka, wychodzi z niego, po jakimś czasie dłuższym lub krótszym i od razu jest całkowicie zdrowy. Zdecydowanie tak nie jest. Pobyt w ośrodku jest dopiero początkiem. W „Fragile heart”, gdy Adam wraca po trzech miesiącach, nadal jest zagubiony, nie radzi sobie ze wszystkimi uczuciami. Nie wie, czy członkowie zespołu i Rosie mu wybaczą. Zdaje sobie jednak sprawę, że to, co robił wcześniej, wcale mu nie pomagało, jedynie prowadziło do jego autodestrukcji, a do pełnego wyzdrowienia potrzebuje swoich najbliższych. Dzięki temu, że w książce do głosu dochodzi raz Rosie, a raz Adam, możemy dokładnie ich zrozumieć i poczuć, to co oni czuli.
Historia stworzona przez Monę Kasten jest aż do bólu prawdziwa. Bohaterowie zmagają się ze swoimi lękami, traumą z przeszłości, zdradą, wielkim i niezasłużonym hejtem ze strony nieznajomych. To wszystko pokazuje jak nasz świat czasami, źle działa i o ile lepiej wszystkim by się żyło, gdyby każdy był dla siebie życzliwy i po prostu dał żyć innym.
Podsumowując, książka Mony Kasten porusza wiele bardzo trudnych wątków (o których zresztą wydawca ostrzega już na samym początku). Jednak jest też ona bardzo pocieszająca, pokazuje to, że każdy, nieważne jak bardzo skrzywdzony w przeszłości ma szansę na wyleczenie i szczęście. Potrzeba na to tylko czasu i osób, którym można zaufać. A jeśli chodzi o samo wydanie książki. To tak jak w przypadku „Lonley heart” brzegi są barwione, a okładka twarda i chociaż dużo się na niej nie dzieje, to zdecydowanie przyciąga wzrok.