Miłość nigdy nie jest czarno-biała.
Europa podbita i skolonizowana przez afrykańskie imperium jest miejscem ponurym, pełnym uprzedzeń i segregacji rasowej. Bogaci obywatele afrykańskiego pochodzenia nazywani są iksami, natomiast zera to biali podludzie usługujący swoim panom. W podzielonym społeczeństwie, gdzie narastają konflikty i codziennie dochodzi do aktów przemocy, rodzi się zakazane uczucie, które nigdy nie powinno zapłonąć. Sephy – córkę wybitnego polityka i członkini czarnej klasy rządzącej, oraz Calluma – potomka białych niewolników, połączy miłość, która sprowadzi na nich gniew oraz śmiertelne niebezpieczeństwo.
RECENZJA
Nie jestem białasem. Może jestem zerem, ale jestem wart więcej niż nic. Nie jestem białasem. Stratą miejsca i czasu. Niczym.*
Dyskryminacja rasowa ma się na świecie nadal zbyt dobrze. Przemoc, agresja, gorsze traktowanie i umniejszanie nieustannie dotyka ludzi o innym wyglądzie. Uważa się, że biali są lepsi i ważniejsi, a czarni są gorsi i znajdują się na najniższym szczeblu klasowym. A gdyby tak było na odwrót i na przykład czarnoskórzy byli lepsi niż biali?
Zarys fabuły
Europę podbiło afrykańskie imperium i rządzi twardą ręką. Nie jest to miejsce miłe i bezpieczne, nie dla białych, uważanych za podludzi usługujących wyższej klasie składającej się z samych afrykańskich obywateli. Zera są traktowani z uprzedzeniem, atakowani i niesprawiedliwie osądzani. Wśród tego całego zła jest dwójką dzieci, która wbrew wszystkiemu się zaprzyjaźnia. Zara i Iksy nie powinni żyć w przyjaznych stosunkach, a Sephy i Calluma łączy przyjaźń, która stopniowo przeradza się w inne uczucie. Żadne z nich nie ma pojęcia, co przyjdzie im przeżyć i jak to na nich wpłynie.
Moje wrażenia
Malorie Blackman ma już na swoim koncie kilkanaście książek, w tym właśnie młodzieżowych. Iksy i Zera poruszają temat znany i bolesny – rasizm. Zrobiła to jednak przewrotnie i zamieniła strony. Pokazała tym, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami i niezależnie od koloru skóry mamy prawo do normalnego życia. Bo nieważne jak wyglądamy, tylko to jacy jesteśmy i co robimy. Autorka stworzyła powieść pełną emocji, uczuciowych zawirowań i nastoletnich dramatów. Jednak nie oszczędza czytelnika ciężkimi tematami i mówi o przemocy, znęcaniu się, śmierci, egzekucjach czy nawet niewolnictwie. Wszystko ze sobą łączy i skłania do refleksji, przytłacza, a także tworzy w głowie niewygodne pytania, na które chyba nie każdy chciałby sobie odpowiedzieć.
Słów kilka o bohaterach
Trudno tutaj mówić o sympatii czy antypatii do kogokolwiek. Chyba każda z postaci ma w sobie coś dobrego i złego. Po części, bo tacy jesteśmy, ale w głównej mierze ich działania są konsekwencją tego, co się dzieje i z czym się mierzą. Moglibyśmy łatwo osądzać, że tak nie można, że my byśmy nie potrafili, a jednak nie wiemy tego naprawdę. Napędzani działaniem systemu, presją otoczenia, tego, co się wbija do głowy od najmłodszych lat. To widać doskonale w trakcie poznawania bohaterów. Myślą i czują swoje, a jednak działają inaczej. To budzi mętlik, w którym łatwo się pogubić. Świetnie zostało to przedstawione.
Na zakończenie
Iksy i Zera to książka, którą musiałam przeczytać na dwa razy. Nie dlatego, że była zła. Tak naprawdę czyta się ją ekspresowo, z pełnym zaangażowaniem i rosnącą ciekawością, co wydarzy się dalej. Ona mnie po prostu przytłoczyła swoim przekazem. Bo musicie wiedzieć, że nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych, ale jej czytanie bolało, uwierał fakt takiego kategoryzowania i piętnowania, przerażał fakt czynienia zła z takim luzem i czasem wręcz radością. Losy bohaterów wciągają, wraz z nimi przeżywałam każdy moment i wściekam się nad niesprawiedliwością życia. Powieść młodzieżowa, ze zwrotami akcji, przygodami, ale dająca też do myślenia.
Tyle tutaj zła, cierpienia, złości i niepotrzebnej niechęci, ale w tym wszystkim jest też nadzieja. Skierowana do młodzieży, ale myślę, że Iksy i Zera powinien przeczytać każdy. Nie dajcie się zwieść lekkiemu językowi i przekazie, przyszykujcie się za to na długie godziny analizowania wydarzeń, własnych myśli oraz emocji.