„Powiedziałem ci kiedyś, jak byłaś dzieckiem, że tak długo, jak istnieją Everlowie, istnieje też Penelope. Ale to jeszcze bardziej skomplikowane. Nasza rodzina jest z nią połączona na wieki”. Przez całe pokolenia członkowie rodu Everly byli świadkami tego, jak najzdolniejsi i najlepsi spośród nich znikają, zabrani jako ofiary za zbrodnię, której nikt nie pamięta, i w celu, którego nikt nie rozumie. Ich dręczycielką jestkobieta o imieniu Penelope, która nigdy się nie starzeje, nigdy nie choruje i nigdy… nie wybacza. Violet Everly była zaledwie dzieckiem, gdy jej matka Marianne zniknęła w burzową noc, zdeterminowana, by złamać klątwę. Zaraz po jej zniknięciu pojawiła się Penelopa. I jej ultimatum: Violet ma dziesięć lat na odnalezienie Marianne, jeśli tego nie zrobi – zajmie miejsce matki. Violet jest ostatnią z rodu Everly i – podobnie jak jej matka – chce za wszelką cenę przełamać klatwę. Aby to zrobić, musi zejść do magicznego podziemia kapryśnych bogów, uczonych żądnych władzy i potworów żądnych zemsty. Musi też współpracować z cichym asystentem Penelopy, Aleksandrem, któremu nie można ufać, ale którego wiedza o tym dziwnym świecie jest zbyt cenna, by go unikać. W swojej podróży Violet dotrze aż na krańce świata. Po to, by odnaleźć Marianne i klucz do miasta gwiezdnego pyłu, w którym zaczęła się cała historia…
RECENZJA
Czy książka, która kusi ciekawym opisem i przykuwającą wzrok okładką może okazać się kiepska?
Nad rodem Everly od lat ciąży klątwa. Po każdego uzdolnionego członka z danego pokolenia przybywa okrutna kobieta o imieniu Penelope, która nigdy się nie starzeje i nigdy nie zapomina danych obietnic.
Violet Everly była dzieckiem, gdy jej matka Marianne, kolejna do zabrania ze swojego pokolenia, zniknęła w burzową noc, by w końcu złamać klątwę. W jakiś czas po jej zniknięciu zjawia się Penelopa i stawia ultimatum albo Violet w ciągu dziesięciu lat znajdzie swoją matkę, albo zajmie jej miejsce.
Czy Violet uda się znaleźć matkę? Czy złamie klątwę?
„Klątwy są po to, by je łamać”. Takie zdanie można przeczytać odwrocie książki i nie powiem, ale bardzo mnie zaintrygowało. Niestety książka nie okazała się tym, czego się spodziewałam.
Zacznę może od plusów lub może raczej plusa, bo był tylko jeden. A mianowicie bardzo podobał mi się pomysł na fabułę. Inne światy, uczeni, tajemniczy materiał, magiczne klucze, które otwierają drzwi do różnych miejsc na świecie i odwieczna klątwa. To motywy, z których mogło powstać coś naprawdę dobrego.
Niestety cała reszta to jest bohaterowie i styl zupełnie mi nie podpasowało. Nie polubiłam się z żadnym z bohaterów. Może minimalnie zaciekawił mnie Aleksander, asystent, a może raczej niewolnik Penelope. Była to postać bardzo złożona. Z jednej strony chciał zaprzyjaźnić się z Violet i jej pomóc, z drugiej strony od najmłodszych lat, tresowany był przez Penelope i nie wiedział, jak wyrwać się spod jej wpływu, jak być po prostu sobą. Violet natomiast wydawała mi się trochę naiwna, infantylna.
Czasami lubię, gdy historię poznaję z perspektywy dwóch bohaterów, ale tutaj było to przedstawione trochę chaotycznie. Raz historia była opisywana oczami Violet, raz Aleksandra, raz Penelope, a czasami jeszcze kogoś innego. Wprowadzało to duży zamęt i nie zawsze mogłam połapać się we wszystkich wątkach, a było ich bardzo dużo. Może gdyby autorka wyraźnie zaznaczała przykładowo na początku rozdziału, kto w danym momencie dochodzi do głosu, byłoby to bardziej usystematyzowane.
Nie jestem również zadowolona z zakończenia. Nie chodzi tutaj o to, czy było to szczęśliwe zakończenie, czy też nie, ale o to, że nie do końca zostały wyjaśnione wszystkie wątki oraz to, że jest ono na swój sposób otwarte, a tego nie lubię.
Podsumowując, w autorce widzę pewien potencjał. Ma ona ciekawy pomysł na fabułę, musi tylko trochę bardziej popracować nad kreacją bohaterów i usystematyzowaniem wątków. Jest to debiut, więc można mieć nadzieję, że kolejne książki będą dużo lepsze.