Łapcie za oręż, zbierzcie drużynę i ruszajcie na przygodę z bohaterami serii Redwall!
Gdy Las Mchukwiatu dostaje się w zachłanne łapska srogiej i przebiegłej Czartycy, nowa władczyni wprowadza okrutne rządy. Zaprawdę nie ma nic wstrętniejszego dla leśnych mieszkańców niż ta żbiczyca, gotowa zgładzić każdego buntownika. Aby położyć kres jej tyranii, dzielny wojownik Marcin, przejawiający talenty wokalne złodziejmyszek Gwizdon oraz rezolutny kret Dynek postanawiają wyruszyć w niebezpieczną podróż do tajemniczej ognistej góry Salamandastron, gdzie znajduje się ich ostatnia nadzieja na pokonanie bezwzględnej tyranki – owiany legendą, prawowity władca Mchukwiatu, Knur Waleczny.
RECENZJA
Lubicie światy, gdzie głównymi bohaterami nie są ludzie, a zwierzęta? Zapraszam do Krainy Kwiatu i Mchu. Poznacie tutaj dzielnego, mysiego wojownika Marcina, a także złodziejmyszka Gwizdona, czy jeżową rodzinę Cierniaków. Uważacie, że to bajki dla dzieci? Owszem, jest to książka dziecięca, ale taka, która wciągnęła w swoją fabułę również 26-letnią kobietę – niech to mówi samo za siebie.
Las Mchukwiatu został przejęty przez okropną żbiczycę, która sprawuje srogie, niesprawiedliwe rządy. Czartyca gotowa jest zabić każdego, kto się jej sprzeciwi, lecz dzielni mali mieszkańcy na czele z wojownikiem Marcinem stawiają jej opór. Czy Marcinowi, Gwizdonowi i Dynkowi uda się odnaleźć prawowitego władcę krainy? Czy pokonają niebezpieczną drogę i wrócą bezpiecznie do Mchukwiatu?
Ciężko określić tę książkę, jako typową fantastykę, bo jest nią chyba tylko ze względu na zwierzęcych bohaterów. Mnie ta pozycja przywodzi na myśl bardziej epickie opowieści o średniowiecznych rycerzach. Nie można nie uznać jej rozbudowanego świata, który został opisany z ogromną dbałością o szczegóły. Mamy tutaj opisany kontekst każdego z bohaterów, znamy jego historię i teoretycznie wiemy, czego możemy się po nim spodziewać. A jednak książka zaskakuje nas zwrotami akcji.
Dla mnie, osobiście, było odrobinę za dużo scen walk, szczególnie że niektóre niewiele wnosiły do fabuły. Na plus jednak muszę ocenić to, że walki te były świetnie napisane – bo chociaż bohaterowie wykonują czynności, takie jak ludzie (np. walczą na miecze, strzelają z łuku), to wciąż posiadają swoje zwierzęce cechy. Trochę jedynie ciężko na początku jest się połapać, który bohater jest jakim zwierzęciem, ale z czasem obraz kreuje się sam.
Niemniej jednak już dawno żadna książka nie wciągnęła mnie tak bardzo w wir wydarzeń, jak „Kraina Kwiatu i Mchu”. Na początku książki znajduje się też mapa Mchukwiatu i jak zazwyczaj nie korzystam z takich map, tak w tym wypadku zaglądałam do niej co jakiś czas, żeby śledzić drogę, jaką przebyli bohaterowie.
Jeśli macie ochotę na barwną, wspaniale skonstruowaną opowieść ze zwierzęcymi bohaterami, to nie wahajcie się ani chwili. Mimo że na co dzień nie czytam tego typu literatury, bawiłam się świetnie przy tej pozycji. Książka będzie też wspaniałym prezentem dla dziecka w wieku 10-12+, gwarantuję, że porwie małego czytelnika bez reszty. Zatem nie czekajcie ani chwili i łapcie za Redwall przy najbliższej okazji.
Anita Szynal – Wójtowicz