Ostatnia książka Feliksa W. Kresa
Nawet Potęga nie jest wieczna. Wciąż żyją ludzie, którzy przed półwieczem widzieli ostatnią bitwę Szerni z Alerem. Bitwę, jak sądzili, zwycięską. Dziś dawna Potęga, nie unicestwiona a jedynie uśpiona, zaczyna pożerać własny świat i własne dzieci. Alerowie tysiącami przekraczają północną granicę i zalewają Armekt, broniony resztkami wojsk ocalałych z wojny między dwiema najpotężniejszymi kobietami świata. Teraz to one, te które w listach nazywają się siostrami, będą musiały odłożyć na bok dumę i nienawiść i wspólnie stawić czoła zagrożeniu, jakiego nie widział jeszcze świat pod niebem Szerni. Gdy dwie królowe ślą listy, gdzieś daleko na północy, wśród mroku i śniegu, rozpoczyna się rozpaczliwa, uświęcona rzeź. Rzeź, po której nic już nie będzie takie samo.
RECENZJA
Dwie wielkie kobiety stoją na czele wielkich państw. Królowa i cesarzowa. A pomiędzy nimi wojna czegoś, o czym nawet kolejna kobieta, jedyna Przyjęta, niewiele może powiedzieć, tylko gdybać.
Ostatnia książka Kresa. Kiedy w tamtym roku żegnaliśmy Mistrza, nie wiedzieliśmy kiedy, i czy w ogóle, ta książka powstanie. Księga Całości mogła nie doczekać się swego końca. A jednak mamy jedenasty tom i obietnicę ostatniego, zamykającego cały cykl. Jak czytało się ostatnią książkę napisaną w całości przez autora poprzednich tomów? Inaczej.
Nie wiem, czy winna jest temu przerwa między poprzednim a tym tomem, czy ja inaczej podchodzę do tej książki, ale czytało mi się ją ciężko. Natłok postaci, część znanych, część nowych, ogrom wydarzeń i brak linearności czasowej sprawił, że nie umiałam się skupić. I to nie tak, że ta książka jest gorsza. Nie. Trzyma poziom, nadal Kres stosuje bardzo dokładne, czasami aż nazbyt szczegółowe opisy. Szczególnie początek jest pełen opisu intryg, zależności i wszystkiego tego, co ważne, ale jednak dla czytelnika trochę nużące. Kres zabawił się w kronikarza-historyka. Jednak te fragmenty są ważne, one budują świat, opisują jego zmiany, tworzą klimat. Opisy walk są tak samo krótkie, zdecydowane, brutalne. To nie jest uładzony świat fantasy, tam rządzą pięści i brutalna polityka, nawet jeśli najpotężniejszymi istotami są kobiety. To nadal rzadkość w książkach fantasy. Owszem, zdarzają się silne bohaterki, prowadzące na wojny, trzymające władzę, mądre i zaradne. Tego odmówić innym książkom się nie da. Jednak rzadko jest tak, jak w tej książce, że to w zasadzie one rozdają karty, one mają pod sobą wszystko inne. Kres od początku tak prowadził ich losy, to nie jest zaskoczeniem, raczej miłą odmianą. Szczególnie że nic nie jest sztuczne, ta władza i wiedza jest we wcześniejszych tomach mocno ugruntowana i zapowiedziana. Jednak co mnie najbardziej się podoba, kobiety w książkach Kresa nie są typowymi heroinami, które ratują świat. Mają swoje zalety, ale mają też szereg wad, takich dość typowych dla kobiet, są humorzaste, obrażalskie, a ich władza pozwala na naprawdę mocne okazywanie zarówno radości, jak i złości.
Książka jasno zapowiada jakiś epicki koniec. Bo niby wszystko już się skończyło dawno temu, ale jednak coś się dzieje. Nie będę rozpisywać się o szczegółach, to byłby spoiler, ale jestem pewna, że choć w tej książce dzieje się dużo, to w ostatniej na pewno będzie się działo jeszcze więcej. Już teraz zmierza do jakiegoś końca, przy czym jestem pewna, że Kres zaplanował to tak, że wszyscy czytelnicy będą mocno zaskoczeni.
Katarzyna Boroń