Jak potoczy się twoje życie, gdy dopuścisz do głosu serce?
Leon, zbuntowany nastolatek, który ma za sobą trudne przejścia w gimnazjum, mieszka w małym nadmorskim miasteczku. Mierzy się z wieloma problemami i na każdym kroku jest wystawiany na próbę. Pewnego dnia, kiedy jego sytuacja nagle się pogarsza, Leon postanawia sprzeciwić się ojcu, dyrektorowi szkoły. Wpada na iście szatański plan – będzie udawać związek z chłopakiem, którego jego tata nie lubi i który także wśród innych nie cieszy się dobrą opinią.
Daniel, kochający być w centrum uwagi, zgadza się na ten układ. Nie przeczuwa jednak, że zaprzyjaźni się z Leonemi być może w końcu dopuści do głosu swoje emocje.
Między chłopakami nawiązuje się nić porozumienia. Okazuje się, że łączy ich więcej, niż przypuszczali. Czy ta historia będzie miała szansę na szczęśliwe zakończenie, gdy po drodze pojawi się więcej komplikacji, a w Leonie i Danielu odezwą się głęboko skrywane uczucia? W końcu serca bywają zdradliwe…
RECENZJA
Gdy po raz pierwszy przeglądałam zapowiedzi, to zupełnie nie zwróciłam uwagi na „Zanim wybuchnie słońce”. Jestem wzrokowcem, a tutaj okładka kompletnie nie zrobiła na mnie wrażenia (chociaż „rysowane” okładki zazwyczaj bardzo mi się podobają), a już na pewno nie pomyślałabym, że jest to historia o dwóch chłopakach. Blond postać ewidentnie kojarzy mi się z dziewczyną. Jednak za drugim razem, gdy zobaczyłam książkę, postanowiłam, chociaż przeczytać opis i dopiero on mnie zaciekawił, ale czy faktycznie warto było sięgnąć po nowy debiut na polskim rynku?
Leon to zbuntowany nastolatek, który w czasach gimnazjalnych sporo przeszedł. Nie wszyscy akceptowali jego orientację, czuł dużą presję otoczenia, w rodzinie nie miał zbytnio oparcia. Matka czasami wykazywała jakiś cień zainteresowania, ale była raczej skupiona na swojej karierze, brat wyprowadził się na studia, a z ojcem, dyrektorem liceum, nigdy nie miał dobrego kontaktu. Dlatego, gdy cała sytuacja w życiu i w nowej szkole zaczyna go przytłaczać, postanawia sprzeciwić się ojcu. Właśnie wtedy Leon wpada na szalony plan. Postanawia poprosić Daniela, szkolnego rozrabiakę, którego nienawidzi ojciec Leona, o to, żeby udawał on jego chłopaka. Czy z takiego szatańskiego planu może wyniknąć coś dobrego?
Na samym początku książki pojawia się ostrzeżenie, o problemach, jakie będą poruszane w książce. Takie jak homofobia, problemy psychiczne, uzależnienia, czy problemy z odżywianiem. Wymienione są również wulgaryzmy i groźby, chociaż tych w porównaniu do innych młodzieżowych książek o podobnej tematyce nie było tak dużo. I faktycznie autorka w swojej historii o tym wszystkim wspomniała, chociaż odniosłam wrażenie, że zostały one potraktowane trochę po łepkach.
Leon kilka razy wspomniał, że ma problemy z odżywianiem, często pomijał posiłki, ale nie było wspomniane, jak sobie z tym radził. Po prostu stwierdzenie faktu.
Często pojawiały się sceny, w których ktoś palił, ale również i to nie było w jakiś sposób negowane, tak po prostu było. Na przerwie, czy na imprezie szło się zapalić, chociaż większość bohaterów nie była jeszcze pełnoletnia.
Jednak czymś, co najbardziej mi przeszkadzało podczas czytania, były fragmenty, w których pojawiała się postać Maks. Maks jest osobą niebinarną, a z kocówkami dla takich osób w Polsce jest jeszcze problem. W angielskim nie ma problemu, a u nas nie jest to jeszcze do końca ustalone. W książce często pojawiał się zwrot „no” np. „dobijała no nuda” lub „starali się no jak najlepiej zrozumieć”, co cały czas wybijało mnie z rytmu czytania. Lepiej brzmiałoby mi np. „jejgo”. W którymś momencie miałam nawet nadzieję, że Leon i Maks się jakoś mocno pokłócą, żeby tylko ten bohater pojawiał się jak najrzadziej.
Poza tymi minusami książkę oceniam dobrze. Tym bardziej biorąc pod uwagę, że jest to debiut, a wiadomo, każdy musi jakoś zaczynać i nie zawsze wszystko na samym początku jest idealnie. Tutaj pomysł na historię bardzo mi się podobał, coś, co zaczęło się jako mało oryginalna historia, w końcu motyw fake-dating, nie jest czymś nowym, z czasem zaczęło nabierać nowych wymiarów.
Jeśli chodzi o samych bohaterów, to zostali oni dobrze wykreowani. W trakcie całej historii pojawia się ich całkiem sporo, ale każdy z nich jest inny. Myślę, że niektórzy mogą się z nimi utożsamić.
Z końcówki również jestem zadowolona, chociaż nie ukrywam, że czuję delikatny niedosyt.
Podsumowując, jak na debiut „Zanim wybuchnie słońce” oceniam dobrze. Jest trochę niedociągnięć, ale oceniając książkę jako całość, to czytało mi się ją z przyjemnością i z chęcią w przyszłości sięgnę po kolejne książki autorki.