Nie próbuj zakuć magii w kajdany,
Bo zniknie!
Przed kilkunastu laty rodzice Valei zostali brutalnie zamordowani. By chronić dziedziczkę znamienitego wiccańskiego rodu, dziadek wysyła ją za mur, do krainy zamieszkałej przez ludzi, gdzie Valea musi ukrywać swe magiczne zdolności. Pracuje w karczmie i coraz trudniej znosi bezczelne zaczepki rozochoconych biesiadników.
Pewnego wieczora w obronie pięknej barmanki staje tajemniczy młodzieniec w czarnej pelerynie. W jego spojrzeniu, jego gestach i słowach jest coś niezwykłego. Od razu widać, że pochodzi z daleka… Mężczyzna odprowadza Valeę do domu i… dziewczyna nigdy nie zapomni tamtego żaru, tamtej namiętności.
Jakiś czas później młodą wiccankę odwiedza posłaniec zza muru i zabiera ją do rodzinnego domu. Valea wpada w sam środek zawiłej plątaniny kłamstw, intryg i zdrad. Okazuje się przy tym, że dziadek był z nią przez te wszystkie lata nie do końca szczery.
A na dodatek w zamku Caraiman, gdzie w dwóch bibliotekach kryje się cała wiedza o białej i czarnej magii, spotyka przystojnego strzygonia, o którym tak długo nie mogła zapomnieć…
RECENZJA
Po rewelacyjnych Kronikach Atlantydy nie zastanawiałam się nawet chwili przed sięgnięciem po nową trylogię Marah Woolf. W poprzedniej serii autorki nie znalazłam żadnych minusów, a jak było w przypadku „Znak i omen”?
Przed kilkunastu laty całe dotychczasowe życie Valei uległo zmianie. Jej najbliżsi zostali zamordowani, a dziadek, by ją chronić, wysłał ją za mur, by od tej chwili żyła wśród ludzi, gdzie musi ukrywać swoje magiczne zdolności oraz to, z jakiego ludu pochodzi.
Przez te wszystkie lata nie było jej łatwo, by wiązać jakoś koniec z końcem, zaczęła pracować w gospodzie. Jednak w niej coraz trudniej znosi zaczepki pijanych gości. Pewnego wieczoru w jej obronie staje tajemniczy mężczyzna, w którym Valea od razu rozpoznaje stworzenie ze swojego dawnego świata. To spotkanie zapoczątkuje kolejne ważne zmiany w życiu Valei. Jest ona zmuszona powrócić do dawnego domu, gdzie zostaje wplątana w sam środek kłamstw, intryg i zdrady ze strony tych, którym powinna ufać.
Marah Woolf po raz kolejny udowadnia, że potrafi napisać historię, od której nie można się oderwać. „Znak i omen” jest książką, dla której warto zarwać jedną lub dwie noce. I chociaż, na tę chwilę, trylogia Kronik Atlantydy podobała mi się bardziej, to bardzo czekam na kolejny tom trylogii Wiccańskie kredo.
W tej książce bardzo podobało mi się to, że niczego nie można było być pewnym. Bo chociaż podejrzewałam, kto mógłby być tym złym, to nie spodziewałam się zdrady ze strony aż tylu bohaterów. W tej historii nie można do końca zaufać nikomu. Autorka naprawdę lubi tworzyć zaskakujące plot twisty. Końcówka książki mnie zaskoczyła, ale i też zasmuciła. Pojawiły się u mnie łzy smutku, gdy pewien bohater postanowił zrobić coś, z czym się nie zgadzam.
Jeśli chodzi o bohaterów, to myślę, że każdy znajdzie swojego ulubieńca. Pojawia się ich bardzo dużo i każdy jest na swój sposób inny. Nie mogę napisać, którego bohatera ja najbardziej polubiłam, bo byłby to niestety spojler i popsułby on pierwsze zaskoczenie w książce.
To, co mi się nie podobało, to niestety brak chemii między Valea, a Nikoaiem. Bo chociaż początek obiecywał bardzo dobry wątek romantyczny, na który swoją drogą bardzo liczyłam, to z czasem się to gdzieś rozmyło. Niby dochodziło do różnych scen, przekomarzań, wymiany zdań, ale było to takie puste, bez uczuć. Ten związek zupełnie nie poruszał moich emocji, już bardziej byłam zainteresowana dwoma innymi parami, chociaż nie były one głównym wątkiem.
Podsumowując, „Znak i omen” jest idealną książką dla fanów twórczości autorki, jak i dla tych, co lubią intrygi, tajemnice, magię oraz istoty nadprzyrodzone jak strzygi, czy czarownice.