Katarzyna Berenika Miszczuk (ur.02.09.1988 r.) – lekarka, absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, aktualnie w trakcie specjalizacji z medycyny rodzinnej.
Z pochodzenia Warszawianka, zakochana w praskiej części miasta. Szczęśliwa mężatka, właścicielka dwóch kocich indywidualności, które często uniemożliwiają jej korzystanie z laptopa. Zamierza stworzyć powieść z każdego gatunku, by wreszcie znaleźć ten, w którym czuje się najlepiej. Ma już na swoim koncie kilka powieści fantasy, powieść grozy oraz science fiction, wdała się także w romans z kryminałem.
Wcześnie rozpoczęła swoją karierę literacką. Pierwszą powieść “Wilk” napisała w wieku piętnastu lat. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Muza trzy lata później. W 2009 roku opublikowano jej kontynuację pt. “Wilczyca”, za którą autorka została nominowana do Nagrody Nautilus, będącej corocznym plebiscytem czytelników na najlepszy polski fantastyczny utwór literacki. Obie pozycje zostały wznowione w 2013 roku.
Sławę przyniósł jej zwariowany cykl o przygodach studentki Wiktorii, która po swojej tragicznej śmierci trafia do piekła. W jej skład wchodzą części: “Ja, diablica” (2010), “Ja, anielica” (2011) oraz “Ja, potępiona” (2012).
Skąd wziął się pomysł na cykl „Kwiaty Paproci”? Interesuje się Pani tematyką słowiańską czy to była decyzja, na którą wpłynęła jakaś sytuacja?
Przed napisaniem każdej powieści zastanawiam się co już stworzono i co chcieliby przeczytać moi czytelnicy. Cztery lata temu wpadłam na pomysł sięgnięcia po mitologię słowiańską. Jako, że nic na ten temat nie wiedziałam, zaczęłam zbierać materiały źródłowe. Dowiedziałam się, że nasza kultura jest niesamowicie bogata i barwna. Świat słowiańskich wierzeń i demonów tak mnie wciągnął, że musiałam napisać o tym książkę.
Jak długo zbierała Pani materiały do słowiańskiej serii?
Zebranie wszystkich materiałów zabrało mi około 4 lat. Jednak tak naprawdę ciągle rozglądam się po księgarniach w poszukiwaniu nowych publikacji. Te kilka lat temu było bardzo mało opracowań na temat mitologii słowiańskiej. Dopiero teraz sięganie do naszych korzeni stało się modne i można znaleźć w księgarni ciekawe książki o tej tematyce.
Czy wierzy Pani w opisywane przez Panią obrzędy? Może sama czasem Pani poczaruje?
Nie wierzę w opisane przez siebie obrzędy i niestety nie potrafię czarować. Porywa mnie za to szaleństwo, radość oraz bliskość z naturą obrzędów naszych przodków. Szkoda, że część dawnych zwyczajów została zupełnie zapomniana. Myślę, że wieczór panieński w stylu szeptuchy byłby bardzo ciekawym doświadczeniem.
Czy opinie internautów miały wpływ na to, że w “Nocy Kupały” było więcej wierzeń słowiańskich oraz mitologii niż w “Szeptusze”?
Nawet nie wiedziałam, że były jakieś opinie mówiące, że w „Szeptusze” tej słowiańskości jest za mało! Cały cykl zaplanowałam na cztery tomy, mniej więcej odpowiadające czterem porom roku. W każdym z nich chcę opisać święta występujące w danym okresie. „Szeptucha” opowiadała o Jarych Godach i Zielonych Świątkach. „Noc Kupały” o tytułowej Nocy Kupały oraz postrzyżynach. W „Żercy” opisałam słowiański wieczór panieński, ceremonię zaślubin, a także Święto Plonów. Na ostatni tom, pt. „Przesilenie” zostały mi jesienne Dziady oraz Szczodre Gody.
“Sekretnik Szeptuchy” jest niespodzianką dla Pani czytelników, piękną niespodzianką muszę dodać. Podobało się Pani tworzenie kalendarza, wybieranie dodatków, przepisów, dopieszczanie szaty graficznej?
To była niesamowita zabawa. Od swojego wydawcy usłyszałam, żebym zawarła w „Sekretniku Szeptuchy” wszystko, co nie zmieściło mi się w powieściach. Postanowiłam, że oprócz kalendarza będą tam wskazówki co do zbioru ziół, zaklęcia o których nie pisałam, bogowie i demony o których być może już nie zdążę opowiedzieć w cyklu Kwiat paproci, psychotesty i kolorowanki. Dodatkowo postanowiłam napisać dwa opowiadania z młodości Baby Jagi. Chciałam zdradzić kilka jej sekretów. Niestety tak mi się to spodobało, że chyba niebawem będę musiała napisać całą powieść poświęconą młodej Jarogniewie, bo pomysły na jej perypetie same pojawiają mi się w głowie!
Trudno jest pisać powieści takie jak “Obsesja”? Pełne tajemnic, niedomówień, z nutą niepokoju i zarazem z poczuciem humoru?
Dla mnie jedyną trudność stanowił wybór mordercy. Nie lubię pisać swoich książek ze sztywnym planem wydarzeń. Zawsze zabiera mi to całą zabawę z tworzenia. Już na samym początku pisania wybrałam kilka podejrzanych osób i postanowiłam, że decyzję o tożsamości mordercy podejmę na ostatnich trzydziestu stronach. Podczas tworzenia „Obsesji” kilka razy zmieniałam zdanie, a nawet przepisałam całe zakończenie jeszcze raz, gdy pierwotna wersja mnie nie zachwyciła. Mam nadzieję, że dzięki temu czytelnik będzie miał małą detektywistyczną zagadkę zanim odnajdzie mordercę.
Pytanie z fabuły „Obsesji”. Czy Joasia i Marek doczekali się swojego szczęśliwego zakończenia (po tym, jak już ostatecznie umówili się na randkę)? Może będzie o nich jeszcze jakaś inna historia?
Czy ja wiem, czy umówili się na randkę? Z tego co pamiętam, tylko na kawę! Jeżeli czytelnikom spodoba się „Obsesja” bardzo chętnie pociągnę dalej główny wątek bohaterów. Mam już w głowie kolejne problemy, które mogą napotkać na swojej drodze. Dopiero w części drugiej okaże się czy zakończenie historii Joasi i Marka będzie szczęśliwe. Na razie nie mogę tego zdradzić.
Muszę przyznać, że moją ulubioną serią jest trylogia rozpoczynająca się powieścią „Ja, Diablica”. Czy nie myślała pani o napisaniu kolejnej książki utrzymanej w tym stylu?
Już od kilku lat dyskutujemy z moim wydawcą o napisaniu przeze mnie kolejnej części. Powstał nawet roboczy tytuł „Ja, ocalona”. Napisałam już pierwsze rozdziały. Akcja powieści będzie rozgrywała się dziesięć lat później względem wydarzeń z „Ja, potępiona”. Bohaterowie (ale nie wszyscy) trochę dojrzeją, będą się musieli zmierzyć z nowymi problemami, a także Apokalipsą, która jakoś podejrzanie szybko zacznie się zbliżać. Nie zabraknie miejsca dla starych, lubianych bohaterów, ale zamierzam też wprowadzić kilka nowych, ważnych postaci. Wstępne plany wydawnicze mówią o premierze „Ja, ocalonej” w przyszłym roku, na jesieni. Jednak na razie nie mogę tego stuprocentowo potwierdzić.
Były już wilkołaki, diabły, anioły, słowiańscy bogowie, statki kosmiczne i szpitale psychiatryczne. Co będzie dalej?
Będzie jeszcze całe mnóstwo innych postaci i miejsc (na przykład kostnica!). Przymierzam się na przykład do stworzenia powieści historycznej, dziejącej się na kilku płaszczyznach czasowych. W kolejce czeka cierpliwie mroczna historia pewnych bliźniaczek oraz powieść o… snach i koszmarach.
Ogromnie ciekawi mnie również kontynuacja „Gwiezdnego wojownika”. Książka „Działko, szlafrok i księżniczka” zdecydowanie potrafi poprawić humor. Czy ma pani już gotowy pomysł na całą serię? Kiedy możemy spodziewać się dalszych części?
Kiedy pisałam pierwszą część miałam olbrzymie plany. Chciałam stworzyć co najmniej kilkutomowy cykl o przygodach nie do końca zgranej załogi. Niestety dostałam wówczas czerwone światło od wydawcy, później skupiłam się na innych projektach. Pomysły ciągle cierpliwie czekają w swoich katalogach na pulpicie. Mam nadzieję, że wrócę kiedyś do tej serii.
Wiemy już, że pisząc, czuje się pani doskonale w praktycznie każdym gatunku. Jak wygląda to w przypadku czytania? Czy czytała pani ostatnio coś godnego uwagi, co mogłaby pani polecić również swoim własnym czytelnikom?
Podczas czytania także staram się sięgać po wszystko. Ostatnio przeczytałam „Hardą” oraz jej kontynuację „Królowa” Elżbiety Cherezińskiej. Z czystym sumieniem mogę polecić te książki.
Gdzie w najbliższym czasie będzie można panią spotkać, żeby porozmawiać czy chociażby podsunąć ulubioną książkę do podpisu, a może posłuchać prelekcji na jakiś ciekawy temat?
W najbliższy weekend 07.10. będzie mnie można spotkać o 17:00 w Sopockiej Galerii Kultury Multimedialnej. 28.10. pojawię się na Krakowskich Targach Książki, od 13:00 do 14:00 będę na stoisku księgarni Gandalf, a od 14:00 do 15:30 na stoisku wydawnictwa W.A.B. Z kolei 18.10 zawitam do Kazimierzy Wielkiej na spotkanie autorskie o godz. 15:00.