Dziś pod obstrzałem Parszywej trzynastki pytań broni się Maria Zdybska. Kobieta, która sprawiła, że karty jej powieści skrywają tajemnice wysp i jezior, a idealny książkowy mąż wcale nie musi być idealny (choć On twierdzi inaczej). Do tej pory spod pióra Marii ukazały się dwie powieści (Wyspa Mgieł oraz Jezioro Cieni), które od niedawna można nabyć pod szyldem Wydawnictwa Inanna oraz opowiadanie Drugi oddech Inanny, które znalazło się w antologii Siła jej piękna. Kim na co dzień jest ta miłośniczka morza i fantastyki? Sprawdźcie sami.
1. Na wstępie pozwolimy sobie zadać pytanie, dlaczego fantastyka?
Dla mnie to tak naturalny wybór, że zupełnie nie wiem jak to uzasadnić. Wyrastałam w ogromnej miłości do fantastyki, space oper i science-fiction. Od dziecka jestem zagorzałą fanką Gwiezdnych Wojen i znam na pamięć wszystkie klasyczne filmy science-fiction oraz fantasy, czytałam lepsze i gorsze książki z tego gatunku, komiksy i do dziś się z tym światem nie rozstałam. Za tak zwanych moich czasów to była w pewnym sensie kultura niszowa, dopiero teraz fantastyka kroczy dumnie w pierwszym szeregu kultury popularnej, ma znaczenie więcej fanów i zdecydowanie więcej produkcji i tytułów książkowych. Jestem dumna, że realizuję swoje dziecięce marzenia i teraz sama piszę książki w tym nurcie.
2. Jaka jest Maria Zdybska? Opisz proszę siebie trzema tytułami książek?
Hamlet, Bogowie, groby i uczeni, Mort.
3. Muzyka, cisza a może dźwięki natury. Przy czym tworzysz swoje książki?
Cokolwiek się nadarzy. Piszę w każdych warunkach, o ile tylko mam akurat wolną chwilę. Oczywiście najbardziej pożądany jest kojący szum fal albo dobra muza, nie jestem jednak zbyt wymagająca i łatwo dopasowuję się do każdych warunków.
4. Jakie uczucie towarzyszyło ci podczas wydania pierwszej powieści?
Frajda. Zaczęłam pisać Wyspę bez żadnych konkretnych planów wydawniczych i bez żadnych oczekiwań. Szczerze mówiąc nie myślałam nawet, że ten tekst kiedykolwiek pokażę światu. Gdy zaczynałam byłam w takim momencie życia, kiedy bardzo potrzebowałam wytchnienia i jednocześnie pomyślałam, że powrót do mojej zarzuconej na jakiś czas pasji, będzie dobrym pomysłem. Cała ta szalona historia z wydaniem to już zupełnie inna bajka. Do dziś w jakiś sposób nie dowierzam rzeczywistości i wydaje mi się to niezmiernie dziwne, że obecnie jestem właściwie… pisarzem.
5. Bliżej ci do Raidena czy Lirr?
Do Raidena. Wyrosłam z wielu przypadłości Lirr ale świetnie ją rozumiem i mocno trzymam za nią kciuki. Wiem, że budzi ona w czytelnikach niekiedy skrajne emocje, ale właśnie o to chodzi. To nie jest łatwostrawna osobowość, to jest ktoś, kto dopiero poszukuje własnej ścieżki. Czuję więc wyjątkową więź z obydwojgiem.
6. Wymień trzy ulubione dania?
Tatar z łososia, pizza, barszcz czerwony mojej mamy.
7. Zdradzisz nam choć część swoich planów czytelniczych?
To są akurat tego typu plany, które niezmiernie często lubią się zmieniać zależnie od samopoczucia, pogody, układu gwiazd na niebie i po prostu moich zachcianek. Po tym jak kilka osób porównało moje pisanie do Maas zabrałam się za Dwory i pomimo pewnych mankamentów tych historii, przyznaję – przepadłam na amen i teraz kocham się w Rhysandzie. Poza tym czytam obecnie Sandersona, niedawno skończyłam przedpremierowo kolejny tom Zaprzysiężonych Alicji Wlazło (polecam!) i teraz mam ogromną chęć na serię Kate Daniels, ale z drugiej strony mam też w kolejce do poczytania jeszcze trochę tekstów źródłowych do mojego najnowszego projektu. Dylematy, dylematy…
8. Mistrz Kamuflażu czy Mistrz ciętej riposty, kim wolałabyś być?
Oczywiście Mistrz ciętej riposty, uwielbiam słowną szermierkę.
9. Życie bez pisania byłoby… Dokończ proszę zdanie.
Nie potrafię sobie obecnie wyobrazić życia bez pisania. To nieuleczalne uzależnienie.
10. Raiden bez mocy maga byłby? Gdzie szukać takiego faceta?
Och, nie mam pojęcia. Zdecydowanie jest to jednak typ, którego nie znajdziesz, jeśli nie chce być znaleziony. Poza tym to typ, z którym wiązek obarczony jest niezwykle wysokim ryzykiem porażki. Nie mów potem, że cię nie ostrzegałam.
11. Morze, góry a może środek lasu. Twoje wymarzone miejsce do życia to…
Jeszcze pytasz? Oczywiście, że morze. Zawsze morze.
12. Jaki element serii Krucze serce sprawił ci największą trudność?
Były takie fragmenty, które podczas pisania łamały mi serce, kiedy wydawało mi się, że chłonę cały emocjonalny ładunek określonych wydarzeń. Ale jest to zarazem słodka męka, bo jeśli uda się to napisać dobrze, to daje ogromną satysfakcję.
13. Czy jest coś, co zmieniłabyś w swoich wydanych powieściach?
Oczywiście! Prawie wszystko! Żartuję, nie wszystko, bo mimo wszystko te historie, ci bohaterowie dla mnie są całkiem realni. Opowiedziałam to, co im się przytrafiło, najlepiej jak potrafiłam. Bardzo staram się pracować nad swoim pisarskim warsztatem i wydaje mi się, że z tekstu na tekst zyskuję więcej swobody, więcej lekkości w pisaniu. Co do swoich przeszłych tekstów jestem natomiast zdecydowanie krytyczna i bardzo nie lubię czytać ich już po wydaniu, bo poza niektórymi fragmentami wydaje mi się z reguły, że czytam coś, co mogłam jednak napisać znacznie lepiej.
Z autorką rozmawiała Marta Daft.